Forum www.depresjastop.fora.pl Strona Główna www.depresjastop.fora.pl
Forum dla poszukujących kontaktu w trudnych chwilach
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Niezrozumienie w związku, kłótnia i zdrada.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.depresjastop.fora.pl Strona Główna -> Uczucia, lęki, perspektywy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
filozof
Nowy użytkownik



Dołączył: 15 Lip 2018
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 19:12, 15 Lip 2018    Temat postu: Niezrozumienie w związku, kłótnia i zdrada.

Cześć. Jestem tutaj nowy. Moja była dziewczyna korzystała z tego forum dlatego pomyślałem, że spróbuje tutaj. Postanowiłem założyć konto i coś napisać ponieważ czuję się teraz bardzo samotny. Mam problemy z przyjaciółmi. Kolega K do którego dziś pisałem i dzwoniłem źle zinterpretował moją wiadomość i pomyślał, że mu napisałem, że chce się zabić. Tak go to poruszyło, że musiałem wyciągać z niego o co mu chodzi oraz go jeszcze pocieszać. Teraz musiał iść do siostry i powiedział, że pogadamy później.
"O. To Ja jednak z Tobą pisałem.
Byłem pewny, że to mi się śniło 😛
Dzwoniłem do <niej>, żeby się spytać, co ci się stało. Bo nie dawało mi to spokoju. Nie za wiele się dowiedziałem.
Może byś chciał mi powiedzieć, co ci się wczoraj przydarzyło? Wyglądałeś, na przygnębionego.
Pewnie przez tą rękę nie mogłeś w nocy spać?"

"Moze bym chcial..."
Przed tymi wiadomościami gadaliśmy koło 3-4 w nocy. Pizza mu zaszkodziła i się źle czuł w nocy i nie mógł spać.


No ale po kolei. Związek z dziewczyną układał się średnio. Od dłuższego czasu się nie rozumieliśmy. Ona mi to mówiła, jednak nie wiem czemu nie zajmowałem się tym. Wydaje mi się, że to z powodu własnych problemów. Ja miałem problemy z tym, żeby jej zaufać ponieważ jak chciałem z nią rozmawiać to ona ukrywała przede mną różne rzeczy. Mówiła, że nie robi tego świadomie tylko z tego powodu, że się mnie boi. Z powodu tego jak się czułem postanowiłem coś z tym zrobić. Jestem (prawie) pewien, że mam OCD. To z tego powodu moje działania mogły wydawać się powolne czy jakoś tak. W końcu poszedłem do psychologa i zapisałem się na terapie. Ona poszła na terapię wcześniej jednak mówiła mi, że ta terapia jest słaba.

W każdym razie dogadywanie się wychodziło nam słabo. Ona miała bardzo dużo ludzi którzy do niej zarywali. Czułem się źle z tym, bo sobie myślałem, że ona by chciała tylko ja jej przeszkadzam, bo niby czemu ona miała by chcieć kogoś takiego jak ja. Miałem kompleksy na moim punkcie i punkcie seksu. Często mówiłem jej, że może powinna się przespać z kimś innym bo przecież skoro niema porównania to nie może mi mówić, że jej się podoba. Myślałem też, że nie potrafiłem zrozumieć jak ona może lubić kogoś takiego jak ja. Dlatego byłem mega podejrzliwy na każde miłe słowa od niej. Sam też miałem problem z docenianiem jej. Miałem problemy z tym seksem. Chciała mnie zostawić. Pytała się kiedy pozwolę jej odejść. Jak się kłóciliśmy to powiedziałem jej, że jak się z kimś prześpi to ją zostawię. Mówiłem jej, że jak już ma się z kimś przespać to z kolegą M. Nie wiem czemu. Pewno dlatego, że sam miałem problemy z byciem prawiczkiem a chyba on jej powiedział, że był. Pewno wyobrażałem sobie jak ja się czuje na jego miejscu. Był też on naszym dobrym kolegą. Zawsze był dla niej pomocny i ja też go lubiłem. Potem się okazało, że rozmawiał ze mną tylko dlatego bo ja byłem z nią.

Pojechałem do domu na wakacje. Wiedząc, że będę w domu tylko 2 tygodnie nie zapraszałem jej do siebie. (była u mnie parę razy i mi się bardzo podobało). Nie zapraszałem bo lubimy też sobie razem pograć w gry, wiec pomyślałem, że te 2 tygodnie spędzimy sobie przez internet na graniu. A potem ja przyjadę i będę chodził na terapie, znajdę sobie staż, I będę się z nią częściej widywał. Pomyślałem, że jak będę chodził na terapie to będę mógł tam obgadać i zostawić to wszystko, i będę dla niej milszy i mniej nerwowy. Wiedziałem też, że spędzę u niej w domu cały tydzień bo nie będę miał chwilowo zakwaterowania. Po moim przyjeździe na terapie miałem być tydzień u mnie, a potem tydzień u niej mieszkać.

Problem jest taki, że w czasie tych 2 tygodni miała przyjechać do niej rodzina której ona bardzo nie lubi. Rok temu powiedziała mi to i byłą u mnie przez ten tydzień co jej rodzina była u niej w domu. W tym roku ja nic nie wiedziałem o przyjeździe jej rodziny. Jak rodzina miała do niej przyjechać ona postanowiła, że pojedzie to kolegi S i razem będą pracować nad pewną rzeczą na wspólny wyjazd nas i paru innych ludzi. Nie znałem S. Mówiła, na początku, że może tylko jedną noc u niego się prześpi bo nie zna go tak dobrze. Coś jest to podejrzane bo jej rodzina miała być znacznie dłużej. Więc nie wiem czy to nie było znowu to niedopowiedzenie bo się mnie bała. Potem miała z nim iść na imprezę i kolejne dwie noce spędzić u kolegi M. Ja na początku miałem przyjechać w czwartek ale potem się okazało, że będę w niedziele. Pytałem się czy mogę wcześniej przyjechać, ale ona miała już cały czas do niedzieli zajęty zaplanowany więc mówiła, że i tak się nie zobaczymy. Więc zdecydowałem się przyjechać w niedziele, bo nie chciałem jej psuć planów.

Tak średnio układały nam się rozmowy i gry. Brakowało mi trochę bliskości wtedy, więc może się dziwnie zachowywałem. Ona się na mnie irytowała. I nie mogliśmy się dogadać przez parę dni. W końcu w przeddzień jej wyjazdu o którym myślałem, że będzie tylko 1 noc bo nie wiedziałem, że ma rodzinę w domu, pokłóciliśmy się. Czułem się zdradzany emocjonalnie. Nie tylko przez to, że wiedziałem, że ona idzie do domów tych dwóch kolegów i idzie z S na imprezę. Od dłuższego czasu tak się czułem. Byłą o wiele bardziej weselsza przy innych. Jak ja chciałem z nią porozmawiać to się irytowała. Pewnie się mnie bała. Jak zaczynałem rozmowę to się bardzo dużo, rzeczy pytałem co ona myśli bo chciałem coś usłyszeć. Irytowało to ją. Pytania ją irytowały. Teraz się zastawiam czy to nie prze zemnie się nie zaczęła tak zachowywać, bo ona wcześniej też jak chciała rozmawiać to jak ja już nie dawałem rady jej zrozumieć i jej pomóc to się irytowałem. Nie potrafiłem zrozumieć co ona mówi, bo ja rozumiałem jej słowa jako opis tego co jest a nie tego jak się czuje. Było to irytujące dla mnie. Bo nie wiedziałem czemu ona cały czas powtarza coś o czymś już rozmawialiśmy i już jej tłumaczyłem, że tak nie jest, Byłem zirytowany, że olewa to co mówię i cały czas powtarza te same rzeczy o tym jak jest.

Potem wydaje mi się, że ja też zaczynałem mówić tak jak ona. Że opisywałem świat tak jak się czuje a nie tak jak jest. To z kolei ją irytowało. Dopiero potem świadomie zrozumiałem, że ona mówi właśnie w taki sposób. Ale dalej było dla mnie dziwne, że jak ja zaczynałem też ten w sposób mówić to z kolei ona nie chciała słuchać. Na przykład mówiłem jej, żeby na mnie nakrzyczała. To chodziło mi o przedstawienie tego, że czuję się tak, że uważam, że ktoś powinien na mnie nakrzyczeć.


Gdzie ja byłem… Ach tak czułem się zdradzany emocjonalnie. W przed dzień jej wyjazdu do S znowu się pokłóciliśmy.
Na początku rozmowy było znośnie. Zaczęliśmy trochę z zirytowaniem, ale udało nam się w końcu trochę dogadać i pograć. Dowiedziałem się, że dostała grę w prezencie od S. Po wspólnym graniu ona powiedziała, że musi już kończyć skoro pograliśmy po południu to wieczorem już nie, bo chciała by coś jeszcze dziś zrobić. Ja ze smutną minką, że chciałbym jeszcze ale rozumiem to. I się rozłączyliśmy. Włączyła potem tą grę którą dostała od S. Ja się spytałem jej o to a ona odpowiedziała, że chcieli tylko przetestować i potem idzie robić to co chciała. Ja, że ok. Poszedłem wtedy do kolegi K z nim jakoś miło czas spędzić. Po pewnym spędzonym czasie zauważyłem. Że ona dalej gra w tą grę. Pisałem do niej, że przecież mówiła mi, że tylko ma przetestować i wracać do swoich spraw. Odpisywała mi na co drugą wiadomość. Więc zadzwoniłem. Pytałem się o co chodzi, że przecież powiedziała co innego. Ona wtedy z irytacją, że ok i że już wyłącza.I wyłączyła. To ja mówię, że nie o to chodzi że sobie gra, tylko o to, że mówiła mi coś innego. I, że nie lubię jak tak robi.


Zirytowałem ją. Chciałem porozmawiać o tym jak się czuje. Pokłóciliśmy się. Potem się zdenerwowałem, że przecież ona też tak mi mówiła wcześniej, że ja teraz opisuje jak się czuje a nie jak jest i że czemu się irytuje skoro ona też tak robi. W przypływie nerwicy nazwałem ją dziwką. Bo czułem się zdradzany emocjonalnie już dłużej. Nie był to opis jej, tylko tego jak się czuje. Po paru sekundach ciszy chciałem ją przeprosić, jednak ona nie chciała już ze mną rozmawiać i powiedziała, że nie jesteśmy już parą i że przesadziłem. Rozłączyła się. Odrzucała ode mnie połączenia przez internet. I mnie zablokowała. Napisała mi sms'a, że mnie przenocuje bo nie chce bym się martwił ale poza tym nie to nie chce ze mną rozmawiać. Napisałem jej, że wole umrzeć niż z nią nie rozmawiać. Potem starałem się do niej dzwonić. Odebrała raz I powiedziała, że powiedziała mi już wszystko co chciała. Ja powiedziałem, że ja też. Rozłączyła się. Potem napisałem jej, że chodziło mi o to co jest w sms'sie a nie o to jak ją wyzwałem.

Wróciła do gry z S. Dzwoniłem do niej 101 razy w tym czasie. Napisała mi, że nie chce mnie nawet tutaj blokować. Potem, że powiedziałem jej już wszystko po 3 latach. Potem jak się pytałem po dłuższym czasie czy jest, to że jest ale się nie odzywa bo taki porządny człowiek nie powinien się zadawać z dziwkami. Ja, że to nie prawda. Ona, że akurat prawda i że powinna się przespać ze wszystkimi tak jak wymaga tego od niej całe jej otoczenie. W końcu do mnie zadzwoniła, i porozmawialiśmy chwile. Powiedziałem jej, żeby zanim się zdecyduje na to by się z kimś przespać, chciałbym z nią obejrzeć jeden film. Wydawało mi się, że się zgodziła. Nie pamiętam już dokładnie jak rozmawialiśmy.

Przez kolejne dni dowiedziałem się, że nie zostaje u S na jedną noc ale na 3. Próbowałem trochę z nią pisać ale nie chciałem się narzucać. Wiem, że sprawiłem jej przykrość i rozmowy przez telefon albo smsy tutaj mało pomogą, A jak będę natarczywie chciał rozmawiać to będzie gorzej bo z odległości nic nie zrobię. Nie mogłem spać po nocach i mało jadłem bo czułem uścisk w żołądku. Udało mi się z nią i z kolegą zagrać w środku jej pobytu u S, bo chciała przetestować jego klawiaturę. Było bardzo przyjemnie, Nie wydawała się super zła. Była bardzo miła i miała słodki głoś jak odzywała się do S ale jakoś starałem się to przeżyć. Ja mogłem zachowywać się trochę dziwnie bo chciałem na siebie zwrócić uwagę.

W między czasie wysyłaliśmy sobie zdjęcia co robimy. Ona wysyłała zdjęcia tej, rzeczy którą miała robić z S. Ja, że przemeblowuję pokój. Postanowiłem, że zrobię jej prezent na przeprosiny. Naszyjnik.

Potem nadszedł imprezy i na której byłą z S. Ja chciałem choć chwile pogadać więc się pytałem jak tam impreza. Ona odpisała mi w dniu w którym wracałem o 13:40 "Było cudownie, M też był cudowny Smile" Ja zagadałem, że przecież myślałem, że miałaś z S iść na imprezę. Ona no że tak. A ja, że to zabrzmiało jak by to z M poszła na imprezę. Potem już się nie odzywała. Przyjechałem do miasta, załatwiłem jedną sprawę którą miałem i poszedłem do mojego wynajętego pokoju. Zacząłem płakać. Spytałem się kolegi K gdzie mieszka kolega M. On mi napisał i powiedział, że jak się pośpieszę to jeszcze zdążę. Ja się spytałem a na co? On, że przecież w RPGa grają u M w 5 osób. Ja nic o tym nie wiedziałem. Kazałem mu nie mówić nikomu ale za późno bo już się wygadał jej. Sprawdziłem w internecie jak dojechać do tego miejsca. 1h drogi komunikacją miejską. Podczas podróży zainstalowałem sobie też aplikację do tras. Podjechałem kawałek drogi komunikacją miejską a potem, żeby było szybciej zdecydowałem się jechać pierwszy raz taksówką sam. Zapłaciłem 40 złotych.

Zadzwoniłem do K żeby mnie wpuścił do M. Byłem. Przywitałem się ze wszystkimi. Grali w jakieś RPG. Ona nie wyglądała jak by mi chciała cokolwiek powiedzieć.

…Po tym jak dowiedziałem się, że to zrobiła z M zacząłem nie mogłem usiedzieć w miejscu. Zabrałem sobie krzesło z drugiego końca stołu i usiadłem koło niej. Po czym zaraz wstałem nalać sobie wody. Usiadłem i wypiłem. Po czym wstałem znowu. Wyszedłem na taras, żeby powietrza złapać. Uderzyłem z całej siły w ścianę. Nikt nie widział. Uderzyłem drugi raz. Wszedłem do środka nalać sobie wody. Ktoś zauważył, że mam rany na ręce. Ona chciała iść na górę przynieść apteczkę, żeby mnie opatrzyć. Powiedziałem, że nie chcę. Ona poszła. To wstałem i powiedziałem, że na górze mnie opatrzy. Poszliśmy razem. Weszliśmy do jego pokoju. Zamknąłem za sobą drzwi. Kazałem jej usiąść na łóżku. Podszedłem do niej i wpadłem w panikę. Zacząłem się pytać czy chce mi coś powiedzieć. Ona, że nie. Wypytywałem dalej, coraz bardziej w prost. W końcu powiedziała, że tak. Uderzyłem tą samą pięścią w ścianę za łóżkiem, tak że został na niej ślad krwi. Zacząłem mówić do niej bardzo szybko. Powiedziałem, że ją kocham dwa razy pod rząd. Tyle szczegółów pamiętam. Potem ona powtarzała, żebym się uspokoił. Opatrzyła mi rękę. Siedzieliśmy tak długo, że przyszedł K sprawdzić czy wszystko w porządku i spytać co się mi stało i że kolejka jej mija. Odpaliłem jakaś gadkę o tym, że musiałem się o coś zahaczyć. Po zdawkowych odpowiedziach, i uspokojeniu go wyszedł. Chciałem zamknąć za nim drzwi ale ona powiedziała, żebym został i że idzie po ścierkę by zmyć ślady krwi ze ściany. Położyłem się na łóżku. Ona starła krew ze ściany, odniosła ścierkę, zamknęła drzwi i usiadła koło mnie.

Rozmawialiśmy o tym, że ona się boi jak wpadam w histerię. Powiedziałem, że przecież w takim jak ja byłem stanie to Ciężko się mnie bać. Powiedziała, że jestem nieprzewidywalny. Ja tylko zaczynałem płakać w pół zdania jak coś mówiłem. Złapała moją rękę, podczas mówienia. Było to miłe. Powiedziała, żebyśmy poszli bo czuje presję społeczną jak tak tutaj długo siedzimy. Przyszedł drugi raz K by sprawdzić co się stało. Znowu go spławiliśmy. Powiedziała, że może przyjechać do mnie później nawet na noc żeby o tym porozmawiać. Powiedziała, że jak coś teraz zrobię M to mogę się do niej nie odzywać. Pogadaliśmy chwilę powiedziałem, że zniszczyłem ścianę na tarasie i powiedziałem żebyśmy poszli na dół.

Podczas schodzenia potknąłem się i spadłem ze schodów kawałek. Potem oczywiście pytania co mi się stało w rękę. Ja jakieś, że musiałem się o coś zahaczyć jak szedłem tutaj. Położyłem się na łóżku ona się spytała czy mi nalać wody i poszła grać z nimi dalej.

Wstałem, żeby pójść do łazienki. Jak wchodziłem po schodach to żartowaliśmy sobie, żebym uważał na schodach. Po tym jak zniknąłem na górze i już miałem wchodzić do łazienki usłyszałem szepty. Odwróciłem się i podszedłem bliżej schodów by usłyszeć co mówią. Usłyszałem pytania w jej stronę co mi się stało. Nie pamiętam jej wymijającej odpowiedzi. Potem zdaje mi się, że usłyszałem M pytającego czy wszystko całe w domu. Odpowiedziała, że tak. Po chwili zaczęli grać dalej. Poszedłem do łazienki.

Po tym jak wróciłem i znowu położyłem się na łóżku. Ona
się pytała czy coś bym chciał. Potem od czasu do czasu zerkała na mnie. Ja byłem wpatrzony to w okno, to w sufit i się mało odzywałem. Nie chciało mi się płakać. Byłem w szoku. A raczej to, że ona była dla mnie w końcu chociaż trochę miła jak dla innych było pomocne. Czasem jak się zaczynałem bawić bandażem do mówiła bym tak nie robił.



Po tym jak skończyli grać S zaproponował by wszystkich przyjezdnych odwieść.
Jak oni rozmawiali to spytałem się jej czy zostaje. Ona, że nie ma gdzie spać bo jeszcze rodzina jest. Ja powiedziałem jej, że może spać u mnie. I się spytałem czy jedzie do mnie czy zostaje. Ona wystraszona spytała czy ją szantażuje. Ja, że nie i niech się zdecyduje czy zostaje czy do mnie jedzie. W końcu jak wszyscy już się zbierali i czekali na mnie, w końcu jej powiedziałem, że jak chce to niech zostanie.

Przytuliła się z każdym na pożegnanie. M przeszedł koło mnie i otworzył dziwi. Wyszedłem nie podając mu ręki. Nie pamiętam co robiła reszta. Na zewnątrz K zaczął się pytać co się stało, bo wyglądam na przygnębionego. S też powiedział, że jak bym chciał o czymś pogadać to mogę śmiało. Mi chyba poprawił się humor po tym jak wszedłem z jego domu. Pogadałem chwile z nimi. Nie o tym. To co się stało jakby na chwile wyszło z mojej pamięci. Poszliśmy do samochodu. W drodze było dosyć spoko. S wysadził K i jeszcze tego jednego gościa gdzieś na dworcu. A mnie chciał odwieść pod dom. Po drodze powiedział, że jak bym chciał pogadać to żebym się nie krępował. Jednak nie chciałem o tym rozmawiać. Zresztą nikt nic nie wie. Czemu miał bym komuś mówić. Zmieniłem trochę temat i pogadaliśmy o różnych rzeczach. Nie byłem zbyt dobrze wyartykułowany akurat w tamtym momencie, no ale jakoś sobie pogadaliśmy. Potem dowiedziałem się, że nie umiem rozmawiać, że traktowałem go jak niższego sobie i takie tam, że jestem atencyjny. Potem jak poszedłem do pokoju, to pogadałem z nią przez telefon. W sumie mało pamiętam. Potem i tak nie mogłem spać, więc pisałem coś tam sobie na kartkach do 3 czy 4.

M nic nie mówił do mnie, zarówno u niego jak i potem. Ona wiedziała, że wracam najpóźniej w niedzielę. Zrobiła to w przeddzień mojego pójścia na terapię. Mówiłem jej , że jeśli tylko chcę przyjadę wcześniej. Powiedziała, że i tak nie będzie mieć dla mnie czasu więc nie przyjeżdżałem wcześniej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.depresjastop.fora.pl Strona Główna -> Uczucia, lęki, perspektywy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin